piątek, 15 stycznia 2016

najeżona bransoletka

Najeżona bransoletka wg wzoru Weraph bardzo przypadła mi do gustu. Jest ładna, efektowna i bardzo dobrze się nosi. Zrobiłam do tej pory dwie i obie wyszły. Jedną zabrała mi mama (czarno-złota), a czarno-granatową kumpela. One takie mieć muszą, bo inaczej się uduszą.... ;) 

Mama tak pokochała swoją, że postanowiłam zrobić jej kolejną. Tym razem cała perłowa. Chyba nie muszę mówić, że mama była zachwycona :P


A ponieważ osobiście nie mam żadnej, postanowiłam zrobić jeszcze jedną dla siebie. Wykorzystałam zapał do pracy, którego ostatnio jak na lekarstwo i tak oto powstała srebrna. I od razu uprzedzam, że tej nikomu nie oddam!


Natomiast osobiście bardzo rozczarowała mnie bransoletka zrobiona także wg wzoru Weraph SMOCZA ŁUSKA (Klikając w link możecie zobaczyć oryginał). Koraliki long magatama nabyłam już ze dwa lata temu, poleżały rok. Potem wydziergałam bransoletkę na raty, bo okropnie źle mi się ją szydełkowało. Tak się do niej zraziłam, że kolejny rok przeleżała, czekając na wykończenie. Dwa opakowania niezbyt tanich koralików ledwo starczyły na jedną bransoletkę. W dodatku efekt jak dla mnie taki sobie, bransoletki z RIZO noszą się dużo lepiej i lepiej się prezentują. No ale nie byłabym sobą, gdybym nie wypróbowała ;) I raczej nie powtórzę tego wyczynu!


2 komentarze:

  1. Jak ja dawno nie robiłam bransoletek z koralików,jakoś nie bardzo mi się chce nawlekać te koraliki :)))
    Cudne te Twoje bransoletki,takie najeżone,nie dziwię się mamie i kumpeli że są zachwycone,szara też jest cudna:)
    Pozdrowionka ślę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też już mam nie ten zapał co dawniej...ile można mieć bransoletek ;) Ale raz na jakiś czas lubię się zrelaksować przy koralikach ;) Pozdrawiam serdecznie

      Usuń