piątek, 29 maja 2020

zajączki

Powoli wracam do normalności. Chociaż do normalności jeszcze daleko.... Nic nie jest jak zwykle... I chyba musimy przywyknąć do tego, jak wygląda nasza codzienność dzisiaj. Mało ostatnio tworzę. Nie mam czasu. Albo powiem, że czas by się znalazł, ale sił brak. Na nowo muszę się zorganizować. Te zające powstały jeszcze w kwietniu...a może jeszcze wcześniej .... Nie pamiętam ;)



Od jutra można będzie śmigać na zewnątrz bez maseczki.
Maseczkę nosiłam zanim było to obowiązkowe i chyba jeszcze przy tym zostanę. Moim zdaniem zakażeń jest dużo, jeszcze nie jest bezpiecznie... Ale ilekroć wychodzę poza dom, widzę, jak już ludzie odpuścili. Z jednej strony rozumiem, sama jestem tym wszystkim mocno zmęczona, ale z drugiej strony moim zdaniem nadal trzeba uważać. Widzę, że są takie osoby, którym racjonalnych argumentów brak, buntują się dla samej zasady. Myślę, że niektórzy wiedzą, że nie udźwignęliby lęku i wolą wypierać z głowy zagrożenie, bagatelizując sytuację, wierząc w jakieś irracjonalne teorie spiskowe..... Mogę jedynie powiedzieć, że każdy z tą sytuacją radzi sobie, jak potrafi.....

sobota, 23 maja 2020

szkatułka z kotem

Mam tyle rozpoczętych, różnych prac, że chyba nie odrobię się do końca roku ;) Ale mam ambitny plan wreszcie większość z tego wykończyć. Na pierwszy ogień poszła szkatułka z kotem. Lubię ten motyw kota w kwiatach, jest taki wiosenny i spokojny ;) Chociaż na bombkach świątecznych też się fajnie sprawdził ;)



Ostatnio mało "tworzę", wolę poczytać... Sporo też fotografowałam, głównie koty. Ale było też trochę pleneru, bo wreszcie więcej wychodzę na spacery. Trochę nie wierzę w to, że maj się powoli kończy. Jak ten czas szybko leci! Niesamowicie!

środa, 6 maja 2020

deseczki

Pogoda lekko depresyjna. Nie ma to jak mały powrót do decoupage'u. Wykończyłam dwie deseczki, które już długo na to oczekiwały. Pierwsza to mała cebulówka z zającami. Zdecydowanie temat wiosenny.


 Druga deska, to romantyczne róże w stylu vintage. Róże chyba nigdy mi się nie znudzą ;)


Jeszcze kilka deseczek czeka w kolejce. Może i one się doczekają. Za każdym razem, kiedy zabieram się za decoupage i rozkładam moje klamoty, marzy mi się pracownia, a może chociażby mały kącik przeznaczony do robótek. Nie wiem, może kiedyś coś takiego uda mi się zorganizować. A tymczasem rozkładam i składam, żeby chwilę się zrelaksować ;)

Kraków w czasie epidemii

Przez pewien czas miasto było jak wymarłe. Opustoszało.... Ale nie będę narzekała, cudownie było pospacerować w miejscach, gdzie normalnie są tłumy... Pusta Floriańska, pusty Rynek. Z jednej strony sprawiały wrażenie smutnych, ale jednak wszystko odpoczywało od ludzi. Ja osobiście nie przepadam za tłumem, tłokiem i hałasem, więc dla mnie takie warunki były idealne. Czasami dochodzę do wniosku, że z biegiem lat znoszę ludzi coraz gorzej. Ich egoistyczne podejście do wszystkiego, chamstwo, hałas, brak szacunku dla innych, otoczenia i natury. Nie chcę generalizować, bo nie wszyscy są tacy, ale obserwując nasze społeczeństwo odnoszę wrażenie, że robi się coraz głupsze. Każdy myśli tylko o końcu swojego nosa, a drugiego jakby mógł, rozgniótłby na asfalcie jak robaczka. Spotykam się z opiniami, że po pandemii będziemy innymi ludźmi, zmienimy się, będziemy inne wartości doceniać i cieszyć się nawet z drobnostek.... Szczerze? Nie wierzę w to i tak nie będzie....


poniedziałek, 4 maja 2020

po majówce

Cały długi, majowy weekend spędziliśmy w domu. Akurat nigdy w majowe weekendy nie uprawialiśmy turystyki, ponieważ zniechęcały nas tłumy ludzi, korki i te klimaty. A że pogoda też dopisała średnio, tym bardziej bez żalu zakopałam się pod koc, z herbatą, ciastem i książką ;) I było cudownie. Świadomość życia bez stresu związanego z pracą przez całe trzy dni.... no miodzio.


Postanowiłam nie piec, bo za dużo ostatnio tego słodkiego, więc jak na złość moja mama przeszmuglowała nam ciasto. Siedzę spokojnie w domu, aż tu nagle telefon i tekst "zejdź przed klatkę, bo jestem akurat z psem na spacerze i przyniosłam wam ciasto" ;) No więc było do kawy. 

Przez trzy dni majówki głównie czytałam. Trzy książki w trzy dni! Mój osobisty rekord. No i jeszcze troszkę bawiłam się edycją zdjęć, bo ciągle mam na to dużą ochotę i jakoś mało odwagi, żeby porządnie zabrać się za ten temat. Więc ćwiczyłam sobie edycję na zdjęciach z kwiatami.


Nawet z gotowaniem odpuściłam. Postawiłam na potrawy z makaronu, które powstają w kwadrans :D I to był prawdziwy odpoczynek. Nic nie tworzyłam, ani biżuterii, ani nic z decoupagu... To był totalnie leniwy czas, ale chyba właśnie czegoś takiego potrzebowałam. Ostatnimi czasy nadziergałam niezłą stertę naszyjników i bransoletek z koralików. Zupełnie nie wiem po co :) Ale może coś wykończę i będę nosiła...zobaczę. Tymczasem wracam do książki, bo mam straszną fazę na czytanie...